piątek, 20 grudnia 2013

siódmy

Justin's POV

Westchnąłem cicho, masując delikatnie talię Tiffany, gdy ta miała głowę oparta o moje ramię. Oglądaliśmy jakiś film.. Uparła się na jakieś romanse, więc po długich namowach zgodziłem się. Jazzy nadal spała na górze. Zacząłem się zastanawiać, czy serio można zżyć się z kimś tam mocno? Znam Tiffany zaledwie kilka dni, a już się w niej chyba zauroczyłem. Miała mnie zabić, a ja miałem zabić ją.. Co się dzieje? Czy my już na serio zwariowaliśmy? Jej szef ją zabije, mnie zabiją moi ludzie, przez to, że nie wywiązuję się ze swoich obowiązków. Pierdolić to.
Pokręciłem głową, słysząc dzwonek do drzwi.
-Otworze - mruknąłem i wstałem podchodząc do wejścia. Pociągnąłem za klamkę i moim oczom ukazał się Jace.
-Cześć, stary, mam dla ciebie pewne informacje o tej suce co masz zabić.
Zacisnąłem mocno zęby i wyszedłem na dwór.
-Po pierwsze, nie mów tak na nią, a po drugie, już nie potrzebuje niczego - przejechałem dłonią po włosach.
-Jay, dobrze się czujesz? - wyśmiał mnie - Kilka dni temu chciałeś ją pieprzyć i zabić a teraz co?
-Kilka rzeczy się zmieniło..
-Więc słucham - założył ręce na piersi.
Westchnąłem. Jemu mogę powiedzieć. Jest moim najlepszym przyjacielem i nigdy mnie nie zawiódł.
-Ona jest w moim domu. Siedzi na kanapie i ogląda film.
-CO?! - krzyknął Jace.
-Ryj - warknąłem - Nie zabije jej.
-Jak to, dlaczego? - uniósł brwi.
-Wpierdoliła mi do domu, przyłożyła pistolet do skroni i miała mnie zabić, gdy na dół zeszła Jazzy i wszystko zobaczyła. Następnie Tiffany z nią zasnęła w łóżku, a ja nie mogłem na nie patrzeć, bo od razu mam przed oczami widok Jazzy i Cailin. Nie zabije jej i wy też macie jej nie tykać, bo zajebie.
-Stary, tylko nie mów, że się zakochałeś.. - jęknął.
-Otóż to. A teraz wracam do niej, nie mów nic Jasmine, sam jej powiem. Trzymaj się.
-Pamiętaj, że zawsze ci pomogę, jasne? - zaśmiał się.
-Wiem, wiem, dziękuję - przytuliłem go i wróciłem do środka.
-Kto to był? - spotkałem wzrok Tiff.
-Mój najlepszy przyjaciel, ale nie rozmawiajmy o nim - usiadłem na kanapie, przysuwając ją do siebie.
-Okej - uśmiechnęła się i musnęła mój policzek.
-Idę po coś do jedzenia - mruknąłem i wstałem, udając się do kuchni. Wziąłem jakieś chipsy, dwa kubki, pepsi i wróciłem na miejsce, stawiając wszystko na stoliku - Proszę, możemy to wyłączyć? - jęknąłem.
-Nie, Justin! Zgodziłeś się to oglądać.
-Jak na taką twardzielkę, spodziewałem się czegoś bardziej, hmm.. Czegoś co ma więcej akcji - zachichotałem.
-Spadaj no - uderzyła mnie w ramię i wydęła słodko wargę.
-Jesteś urocza - uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie, opierając jej głowę na swoim torsie. Ona tylko cicho westchnęła i oglądała dalej film.
Szczerze? Gdybyście się mnie zapytali kilka dni temu, czy widziałbym siebie z nią na kanapie, oglądających jakieś komedie romantyczne, naplułbym wam w twarz. Naprawdę. To byłaby dla mnie największa bzdura. Ale cóż.. Stało się inaczej. Nie wiem czy tak miało być, czy nie, ale oto jest, siedzę tu, trzymając ją w ramionach.
I nie mam zamiaru ją stamtąd wypuszczać.



___________________________________
@ontariofuture

piątek, 6 grudnia 2013

szósty

Tiffany Pov 

Przebudziłam się pod kocem,obok Jazzy.Przypomniało mi się co miałam zrobić..nie,nie zrobię tego. 
Po pierwsze tak cudownie czułam się w nocy z Justinem,a po drugie jego córeczka jest zbyt cudowna,by zmienić jej życie w koszmar,nie chciałam być taką dziwką,która zabiera jej jedyną osobę w życiu.
Tak jak mi..mimo,że nie darzyłam żadnym uczuciem moich rodziców z nimi było mi łatwiej,a słysząc jak Jazzy broniła swojego tatusia i stwierdziła "Tatuś robi złe rzeczy ale bardzo go kocham tak jak on kocha mnie."Tak bardzo chciało mi się płakać,bo nie dość,że o mało nie zabiłam jej tatę,mogłam zniszczyć jej psychikę,mogła w przyszłości mieć straszne problemy i to przeze mnie,gdybym zabiła Justina i dowiedziała się,że ma córkę niszczyłoby mnie sumienie,a nie dość,że już straciła swoją mamę. 
Jedynie co mogę zrobić to chronić ją i to żeby Justinowi nic się nie stało przez mój pieprzony gang,powinnam na pewno z niego odejść,by chronić małą księżniczkę,która była wtulona w moje ciało. 

Delikatnie się poruszyłam by ją nie obudzić i wstałam z łóżka okrywając ją kocem,nachyliłam się i musnęłam jej policzek.Była identyczna jak jej tata,była piękna i taka bezbronna,nigdy się tak nie rozczulałam,ale ona po prostu złamała mnie na milion kawałków,darzyłam ją takim zauroczonym uczuciem.
Zeszłam na dół i zobaczyłam Justina z butelką piwa,który oglądał jakieś fotografie,odchrząknęłam cicho i oblizałam wargi. 
Odwrócił się i spojrzał na mnie cały czerwony,czy on płakał?
Potarłam swoje ramiona i westchnęłam pod nosem,po czym ruszyłam do niego by usiąść obok jego osoby.
-Co robisz?-spytałam by przerwać tę niezręczną chwilę jaką spowodowałam kilka godzin wcześniej. 
-Oh,ja nic,tak sobie przeglądam.-mruknął przełykając ślinę. 
-Płakałeś,musiało Cię coś wzruszyć.
-Skąd wiesz?-uniósł swoje brwi,a ja uśmiechnęłam się delikatnie. 
-Twoja drżąca warga,żeby powstrzymać płacz.-Przejechałam kciukiem po jego dolnej wardze,a kątem oka zobaczyłam fotografie z pokoju szpitalnego,Justin,małe dziecko i jakaś piękna blond dziewczyna,ta dziewczynka to musiała być Jazzy,a ta dziewczyna to dziewczyna Justina,która została zabita,ponownie wbiłam swój wzrok na niego oblizując wargi czując się tak strasznie źle.-Nie wiesz jak mi przykro Justin,naprawdę ty i Jazzy na to nie zasługujecie,to co zrobiliśmy było takim strasznym gównem,przepraszam..
-Nie rozumiem co do cholery ona wam zrobiła,ona urodziła mi piękną córeczkę,znała ją tylko dwa lata..wiesz jak cudownie się nią opiekowała?Codziennie kiedy wracałem ze swoich spraw,Jazzy i Cailin siedziały w salonie a ona tak do niej gadała,ten jej uśmiech,Tiffany nikogo tak nie pokocham jak jej,ona dała mi wszystko co mogła,mogła usunąć dziecko,ale powiedziała,że chce być ze mną do końca życia i urodziła mi córeczkę,miałem 15 lat,byłem tak kurewsko szczęśliwy,a wy popierdolone szmaty zniszczyliście życie,mogliście mnie torturować,po prostu nie wierzę w to gówno co zrobiliście jej i mi,psychicznie nie żyje rozumiesz?Jedynie jestem tu dla mojej księżniczki i siostry,która zastępuje Jazzy matkę,tak cholernie was nienawidzę a dziś chciałaś odebrać jej jedynego rodzica,suka.-Syknął,a na moim policzku pojawiło się milion łez,wyciągnęłam pistolet z kurtki i podałam mu go próbując opanować drżące ręce. 
-Masz racje,mimo,że to nie ja zabiłam Cailin,ale to gówno co reprezentuje,powinnam za nich odpowiedzieć,więc po prostu strzel do mnie Justin.-załkałam próbując opanować swój strach,ale jakże też wyrzuty sumienia.
-Tiffany ogarnij się.-mruknął kręcąc głową.
-Strzel.-szepnęłam.-Zasługuje na to,albo ty albo ja,wolałabym,żebyś ty,żebym mogła zapłacić za to wszystko.
-Uspokój się,słyszysz?-podniósł głos i wstał.
-Strzel.
-Nie.
-Czemu?
-Bo widząc Cię z Jazzy,strasznie mi się to spodobało,ty mi się spodobałaś,pierwszy raz komuś zaufałem kto nie jest moją rodziną.-westchnął chowając pistolet do sejfu.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale,po prostu tym nic nie załatwisz.-szepnął z bólem w głosie co spowodowało wielki napływ szlochu u mnie.Schowałam twarz w dłonie czując się bezradna.Poczułam zapach Justina i jego dłonie oplatające moją talię. 
-Cśś..będzie okej.-Musnął moją skroń pocierając moje plecy.-Po prostu..bądź bliska dla mnie,nie rób moim bliskim krzywdy,nie rób sobie krzywdy,bądź kimś kto może mi pomóc,rozumiesz?Nie jesteś tu bez powodu,nic nie dzieje się bez powodu rozumiesz?Cailin wysłała Cię tu,przysłała Jazzy,żebyś się z nią zaprzyjaźniła,ona Cię przysłała,żebyś zmieniła moje życie..ona wie,że jesteś idealna by to zrobić.
Uniosłam swój wzrok na jego oczy,uśmiechał się delikatnie,ma racje,nie warto wierzyć w przypadek,bo nic się nie dzieje bez powodu,świat już został tak zrobiony.
Znam jeden cudowny cytat Skoro nie masz dla kogo żyć,znajdź kogoś dla kogo możesz umrzeć. Chyba to znalazłam,bo właśnie czule pocałowałam jego wargi czując przy tym inne uczucie niż zwykle..




___________

dedykuje Ci to droga Dario,bo wiem,że przeżywasz!

komentujcie 
zmieniłam user 
znów
haha

gomezzwhos 

<3 

sobota, 30 listopada 2013

piąty

Tiffany POV

-Tatusiu, czemu jest tak głośno.
Odwróciłam się i zobaczyłam małą, przestraszoną blondyneczkę, chowającą się za ścianą. Otworzyłam szerzej oczy i przeniosłam wzrok na Justina. Był przerażony. Widziałam to. Ten ból rozpływający się w jego oczach, w jego pięknych, brązowych oczach. Co tu się do cholery stało? Kim ona jest?
-Kochanie, idź do swojego pokoju, tatuś musi coś załatwić - powiedział cicho, przełykając ślinę.
-Ale ja się boję - mruknęła dziewczynka.
-Tatuś zaraz do ciebie przyjdzie, proszę cię, idź do swojego pokoju i pobaw się - błagał.
-Dobrze - pokiwało głową dziecko i poszło do swojego pokoju.
-Kto to do chuja był? - odsunęłam się od niego.
-Moja córka - szepnął.
-TY MASZ CÓRKĘ? - krzyknęłam - Od kiedy? Co? Jak?
-Ma na imię Jazzy. Ma pięć lat - westchnął.
Usiadłam na kanapie i poklepałam miejsce obok siebie, by usiadł.
-Słucham - powiedziałam.

Justin POV

Usiadłem obok Tiffany na kanapie i westchnąłem. Co mam jej opowiedzieć? Po co? Naprawdę chce to wiedzieć? To było chyba najgorsze co mnie w życiu spotkało. Moja mała księżniczka widziała przyłożony  pistolet do mojej skroni. Chciało mi się płakać. Jest najważniejszą osobą w moim życiu i nie wyobrażam sobie istnienia bez niej. Pokręciłem głową i spojrzałem na Tiff.
-Co chcesz wiedzieć? - uniosłem brwi.
-Wszystko. Chcę wiedzieć coś o tobie, zanim cię zabiję - mruknęła.
-Cóż..
-Mów.
-Pięć lat temu zakochałem się w Cailin. Naprawdę mi na niej zależało. Była jedyną osoba, którą szczerze pokochałem. No i doszło do tego, że zaszła w ciążę. Tak, wiem, miałem 15 lat - zaśmiałem się - Ale już wtedy nie mogłam okiełznać swojego chuja.. Więc jak już mówiłem, stało się dziecko. Byłem szczęśliwy. Nie było łatwo, ale dawaliśmy radę. Pomagali nam przyjaciele. Gdyby nie oni, chyba byśmy się załamali.. Żyliśmy tak sobie, aż któregoś dnia twój pierdolony gang zabił mi dziewczynę. Bo im się zachciało. Zjebali mi życie. Od dziecka byłem w gangu, ale kurwa mać - warknąłem - Nienawidzę was za to. Dlatego nie mam oporów by zabijać, by robić komuś krzywdę. Stoczyłem się na samo dno. Ćpałem, piłem, zamawiałem dziwki, nadal to robię - zaśmiałem się gorzko - Bogu dzięki mam ludzi, którzy mi pomagają. Spierdoliliście mi życie, a teraz chcecie je spierdolić mojej córce. Nie pozwolę wam na to. Za dużo wycierpiałem, za dużo czasu upłynęło zanim się pozbierałem.
-Jazzy znała mamę? - zapytała.
-Była zbyt mała, by pamiętać. Teraz zastępuję ją Jasmine, moja siostra - odparłem.
-Mogę z nią porozmawiać? Mam na myśli Jazzy.
-Tkniesz ją, a obiecuję, że nie wyjdziesz z tego domu żywa - warknąłem.
-Jestem suką, ale nie aż taką, by zabijać małe dzieci, Justin - wstała i poszła do pokoju Jazzy.
Ufałem jej. To mnie kiedyś zgubi..

Tiffany POV

Weszłam cicho do pokoju Jazzy i spojrzałam się na nią. Była piękna. Miała grzywkę, długie, blond włosy i śliczny uśmiech. Podeszłam do niej i ukucnęłam przed nią.
-Cześć, mała, w co się bawisz? - zapytałam delikatnie.
-Gdzie jest mój tatuś? - szepnęła.
-Jest na dole, nie martw się o niego.
-Teraz ty będziesz moją mamusią? - spojrzała mi się w oczy.
Otworzyłam szeroko usta i przełknęłam ślinę.
-Nie, nie - pokręciłam głową - Nie lubimy się z twoim tatusiem.
-Ale nie rób mu nic - jej oczy się zaszkliły.
Zamknęłam mocno oczy i przytuliłam ją. Nie mogę go zabić.. Nie mogę jej odebrać jedynej osoby, którą ma.
-Nie zabiję, kochanie.
-Pobawisz się ze mną? - uśmiechnęła się.
-Jasne, dawaj te lalki, księżniczko.

Justin POV

Nie wychodziła z pokoju Jazzy przez kilka godzin. Co się tam do cholery dzieje. Boję się o małą, ale z drugiej strony ufam Tiffany. Po co jej to wszystko powiedziałem. I tak mnie zabije. I tak musi mnie zabić. Prychnąłem i wstałem, idąc do pokoju swojej córki. Wszedłem cicho do środka i moje oczy momentalnie się zaszkliły. Tiffany leżała na łóżku, obejmując Jazz. Obie spały. Jazzy miała wtuloną głowę w jej brzuch, a ta oparła swoją brodę o jej głowę. Pokręciłem głową, a łza spadła na podłogę. Kurwa. Podszedłem do nich i przykryłem je delikatnie kocem, całując każdą w głowę. Gdyby nie było tych zawodów kto kogo pierwszy zabije, byłaby moją dziewczyną. Wierzcie lub nie, wyglądają razem przesłodko. Jak matka i córka..
Westchnąłem i wróciłem na dół, siadając na kanapie. Mam słabość do Tiffany i niech ją ktoś zabiję, bo ja nawet nie będę w stanie jej uderzyć. To się nazywa zakochanie, stary. Zamknij się pierdolony umyśle. Ona jest suką, ma mnie zabić, ja ją, nienawidzimy się z całego serca, przeżyłem z nią najlepszy seks, jaki kiedykolwiek miałem. Dobra, coś jest nie tak.
I zabijcie mnie, bo własnie wyobraziłem sobie ją jako matkę mojej córeczki.
I zabijcie mnie razy dwa, bo podobał mi się ten widok..



_______________________________________
@ontariofuture


~KOMENTUJCIE!~

piątek, 22 listopada 2013

czwarty

Tiffany 

Jest taki naiwny,mógł mnie zabić a tego nie zrobił.Dobrze,więc mój plan zadziałał spodobałam mu się,więc boi się mnie zabić,rano kiedy się obudzę,mój partner na jedną noc zostanie martwy. 
Po chwili zasnęłam wtulona w niego i schowałam swoją broń pod łóżko żebym później miała łatwy dostęp do niej. 
(...)
Budząc się poczułam puste miejsce,gdzie obok kilka godzin temu jeszcze leżał Justin,ubrałam swoją bieliznę i szlafrok.Schyliłam się i wyciągnęłam pistolet,który leżał pod łóżkiem."Pewnie poszedł się kąpać"-pomyślałam,ale nie usłyszałam wody z prysznica czy czegokolwiek. 
Przeszukałam cały dom,a śladu po nim nawet nie było.Jebany chuj,wykiwał mnie. 
Postanowiłam wziąć zimny prysznic,wysuszyłam swoje włosy związując w wysoką kitkę,weszłam do swojej garderoby przebierając się w czarne rurki,białą koszulkę i zwykłe białe trampki.
Po drodze wzięłam swoją jeansową kurtkę i wyszłam z domu zamykając drzwi. 
Postanowiłam się przejść do biura Francissca,nie był ono daleko,kilka minut ode mnie.

Wjechałam windą na samą górę wysokiego budynku,nie pukając w drzwi weszłam do środka zagryzając nerwowo wargę. Francissco to jedyna osoba,której się boję.Jeżeli nie spełnisz jego polecenia może zamienić Twoje życie w piekło.

-Oh witam Tiffany,jakieś dobre nowiny mi przyniosłaś mam nadzieje,że tak bo jak--
-Nie udało mi się.-wyszeptałam.
-Co kurwa?-syknął Francissco wstając z fotela,który był obok biurka. 
-On mi uciekł,miałam go zabić jak się obudzę,miałam plan,on stchórzył,zdobędę go ponownie.Obiecuje.-czułam wielką gulę w gardle,chciałam się rozpłakać,żeby mnie nie bił.
Francissco wstał i chwycił mnie za ramiona rzucając o ścianę.
-Niegrzeczna dziewczynka,a takie dziewczynki powinny dostać karę.-szepnął i zaczął rozpinać moje spodnie zsuwając je powoli.
-Obiecuje,że go zabije,błagam nic mi nie rób.-załkałam czując łzy na policzkach.
-O nie nie nie Tiff.-zaśmiał się sucho i rzucił mnie na sofę rozpinając swoje spodnie.
-Będę Cię pieprzył tak bardzo,że sobie tego nie wyobrażasz.-wysyczał i wyjął swojego penisa.
Nienawidzę chuja,ma małego. 
Zdjął moje majtki i bez wahania z całej siły we mnie wszedł. 
Poczułam straszny ból,nie dość,że fizyczny to psychiczny.
Zaczęłam płakać,próbując wydusić coś z siebie,ale nie mogłam.Ruchy były tak mocne,że straciłam czucie w nogach,straciłam swoją godność,jedyne czego teraz pragnęłam to śmierci tego dupka,przez którego to się dzieje. 
Podwinął moją koszulkę do góry tak,żeby mieć dostęp do mojego stanika i wyjął obie piersi całując je.
-Tak bardzo je uwielbiam.-wyjęczał,jego jęki były obrzydliwe tak samo jak jego kutas i on sam. 
Po chwili wyszedł ze mnie i jakby nigdy nic,zapiął spodnie i wyszedł z gabinetu. 
Sfrustrowana szybko się podniosłam,ale nadal czułam ten straszny ból.
Ubrałam się i zaczęłam rozwalać wszystkie teczki,które leżały na wierzchu. 
Aż wreszcie znalazłam to czego szukałam:

Justin Drew Bieber 
urodzony 1 marca 1994 
Stratford Ontario Canada
obecny adres zamieszkania
Sylvan Ave Street 1
bliskie osoby 
Jazmyn Bieber
Jasmine Bieber 
Jace Lerman 

Dalej coś tam pisało,ale nie miałam zamiaru czytać,wyciągnęłam mojego iPhone i w GPS wpisałam adres.Cholera dość daleko,zamiast wracać po samochód postanowiłam wziąć taksówkę,w końcu to Nowy Jork.Otworzyłam jeszcze szafkę w biurku,w którym leżały bronie,wzięłam jeden pistolet i spojrzałam w lustro.Byłam blada,moje policzki były czerwone,włosy porozwalane,zdjęłam gumkę pozwalając im opaść na moje plecy.Moje ciuchy nie były już idealnie wyprasowane jak wcześniej.
Wymknęłam się z budynku i szybko złapałam taksówkę. 

Po 40 minutach byłam już na miejscu,zaczęłam szukać domu,w którym mieszka Bieber. 
Podeszłam pod jeden i zapukałam.Drzwi otworzył Justin,mój plan się powiedzie. 
Wyraźnie zdziwił się na mój widok,bo uchylił tylko delikatnie usta.
Rozpłakałam się na jego oczach,przypominając sobie co przez niego się stało.
Rzuciłam się na niego i przycisnęłam do ściany.
-Czas by zginąć pierdolony chuju,nienawidzę Cię,mogłeś mnie zabić,mogłeś skończyć swoją pierdoloną misję.-wrzasnęłam i wyciągnęłam pistolet z tylnej kieszeni przykładając mu do skroni.-Tak bardzo się cieszę,że będę tą,która Cię zabije.-wysyczałam,kiedy już chciałam strzelić usłyszałam delikatny głos małej dziewczynki:
-Tatusiu,czemu jest tak głośno?

Tatusiu?Co do kurwy? 



hej,hej macie rozdział
--komentujcie byłoby miło:)--

@mariesrecovery

wtorek, 19 listopada 2013

trzeci

Tifanny POV

Szliśmy do mojego domu, trzymając się za ręce. Muszę obmyślić plan. Okej.. Więc zaczynamy. Wejdziemy do środka, zaczniemy się całować, pójdziemy do sypialni, będziemy się kochać, w tym czasie ja go przywiążę i strzelę prosto między oczy. Brzmi łatwo, ale trudniej będzie z realizacją.. Doszliśmy do mojego mieszkania i zaczęłam szukać kluczyki w torbie, jak Justin zaczął mnie całować po szyi. Jęknęłam mimowolnie i wyciągnęłam klucze, otwierając drzwi. Weszliśmy do środka, a chłopak przycisnął mnie mocno do drzwi, ssąc mój czuły punkt. Wydobyłam gardłowy dźwięk i odchyliłam głowę do tyłu.
-Tak bardzo cię pragnę – szepnął do mojego ucha.
-Nic nie szkodzi na przeszkodzie – uśmiechnęłam się lekko.
Owinęłam ręce wokół jego szyi i wskoczyłam na niego. Złapał mnie w udach, nie przestając całować mojej twarzy. Odnalazłam jego usta i wbiłam się w nie mocno, gryząc jego dolną wargę. Warknął, gdy przecięłam zębami delikatną skórę na jego ustach. Odsunęłam się lekko, oblizując dokładnie jego ranę. Jego krew była taka pyszna.. Jęczał cicho, gdy nie przestawałam ssać jego wargi. Odwrócił się i zaczął iść w stronę sypialni. Wszedł delikatnie po schodach, gdy ja byłam już zajęta jego cudowną szyją. Wierzcie albo nie, ale jego szyja jest czymś niesamowitym. Kopnął nogą drzwi i wszedł do pokoju, podchodząc do łóżka. To zaczynamy, Tiff. Popchnęłam go lekko biodrami, na co padł na łóżko, tak, że siedziałam na nim okrakiem. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. To już nie były zawody, kto kogo szybciej zabije. Było tylko pożądanie, jakkolwiek głupio to brzmi. Podciągnęłam lekko jego koszulkę, a on podniósł ręce, przez co mogłam ją swobodnie ściągnąć. Cholera.. Przygryzłam mocno wargę i podziwiałam jego wyrzeźbiony tors. Uprawiałam seks z wieloma chłopakami, ale żaden nie był chociaż w połowie seksowny jak Justin.
-Bo zaraz dojdziesz przez samo patrzenie – puścił mi oczko.
Pokręciłam szybko głową i wróciłam do rzeczywistości. Usiadłam na jego biodrach i całowałam go po torsie, ruszając lekko swoimi biodrami. Czułam wybrzuszenie w jego spodniach tak mocno, że jęknęłam cicho i przycisnęłam swoje biodra bliżej niego. Zjechałam z pocałunkami na jego brzuch i powoli rozpinałam pasek od spodni. Przyda się na potem.. Gdy już go ściągnęłam, zajęłam się rozporkiem. Zsunęłam z niego spodnie szybkim ruchem. Pociągnęłam zębami lekko za włoski, prowadzące do jego przyjaciela, na co cicho syknął i wplótł palce w moje włosy. Ugryzłam gumkę od jego bokserek i ruszając się w dół, ściągnęłam je. Przełknęłam głośno ślinę widząc co skrywał pod materiałem. Na razie się pobawimy.. Uśmiechnęłam się do niego łobuzersko i wzięłam penisa w swoją rękę. Schyliłam głowę i powoli włożyłam go do buzi. Wciągnęłam policzki i ssałam go mocno.
-Kurwa – jęknął głośno i wypchnął biodra w górę.
Uniosłam jeden kącik ust do góry i przejechałam po nim lekko językiem, na co usłyszałam jego warknięcie. Podobało mi się to. Miałam nad nim kontrolę. Pełną. Ugryzłam go delikatnie i ruszałam głową w górę i dół.
-Kochanie, jesteś wspaniała – usłyszałam jego ponowny jęk.
Ścisnęłam mocno jego pośladki w odpowiedzi i przyspieszyłam ruchy głową. Wyciągnęłam go do połowy z ust i zaczęłam drażnić czubek językiem. Podniosłam wzrok i spojrzałam się na Justina. To był najpiękniejszy widok na świecie. Zamknięte oczy, lekko rozchylone usta, kropelki potu na skroniach. Kurwa, zaraz sama dojdę samym patrzeniem.. Włożyłam go ponownie do buzi i zassałam mocno.
-Mocnieej – warknął.
Spełniłam jego prośbę i zaczęłam ssać mocniej. Z tym samym poczułam dobrze znaną mi substancję w ustach. Wyciągnęłam go z ust i przełknęłam ślinę, oblizując usta. Spojrzał się na mnie z wielkim uśmiechem na ustach.
-Maleńka, jesteś wielka – szepnął.
-Czekam na rewanż, kocie – mruknęłam.
Puścił mi oczko i odwrócił nas tak, że teraz ja byłam pod nim. Przygryzłam wargę z podniecenia i zaczęłam się pod nim wić.
-Kochanie, przestań się tak seksownie ruszać, bo zaraz wejdę w ciebie mocno i będę cię pieprzył do krwi.
-Tylko na to czekam – szepnęłam uwodzicielsko.
Oblizał usta i rozerwał ze mnie koszulkę, ściągając ze mnie szybko spodnie.
-Teraz moja kolej – mruknął.

Justin POV

Ja pierdole, kurwa mać, cholera.. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Ta dziewczyna mnie zabija. Dosłownie. Nigdy nie miałem lepszej laski, jak ta, nigdy.. Jest mistrzem. Położyłem ręce obok jej głowy i schyliłem się, by skraść delikatnego buziaka z jej ust. Zjechałem niżej i zacząłem całować jej szyję. Słysząc jej jęki przygryzłem mocno skórę, zostawiając pokaźną malinkę.
-Ups, chyba cię naznaczyłem – szepnąłem.
-Czyli teraz jestem twoja? – uniosła brew.
-Tylko..
Moje usta powędrowały do jej dekoltu, a moje ręce odpinały stanik. Ściągnąłem go zębami i zjechałem ustami na jej brzuch, bawiąc się materiałem od jej majtek. Uśmiechnąłem się lekko, czując jak zadrżała. Jednym ruchem zsunąłem niepotrzebny materiał i jęknąłem w duchu, podziwiając jaka jest piękna. Nie mylili się.. Te wszystkie opinie na jej temat nie są fałszywe. Ona naprawdę jest w chuj seksowna. Cholera, nigdy bym jej nie wypuścił z łóżka. Przejechałem opuszkami palców po jej wewnętrznej stronie uda i jednym ruchem wsunąłem w nią jeden palec.
-Justin! – krzyknęła.
Ruszałem szybko palcem, dołączając do niego drugi. Rozszerzyła szerzej nogi i wygięła się w łuk. Mruknąłem cicho, czując jak mokra już jest. Przejeżdżałem dokładnie po każdej jej ściance, ustami całując jej piersi. Drugą rękę włożyłem pod jej plecy i delikatnie je masowałem. Wierciła i wiła się pode mną jak jakiś wąż. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc jaki mam na nią wpływ. Przyśpieszyłem ruchy palcami i wbiłem się jej w usta. Wsunęła mi język do ust i zaczęła mnie zachłannie całować. Walczyłem z nią o dominację. Musiałem wygrać. W tych sprawach zawsze wygrywam. Poruszyłem jeszcze kilka razy palcami, wyciągając je. Schyliłem się i puściłem jej oczko, wsuwając w nią język.
-KURWA – jęknęła i złapała mnie mocno za włosy.
Syknąłem cicho i ruszałem językiem tak szybko jak tylko mogłem. Kurwa, była nieziemska. Każda część jej ciała pragnęła mojego dotyku, każda jej komórka pragnęła mnie przy sobie. Potrzebowała mnie, pragnęła, pożądała. Nie dało się tego nie zauważyć..
-Bieber, szybciej, proszę – jęczała.
Przyśpieszyłem według jej prośby, a palcem zacząłem lekko naciskać na guziczek.
-Nie wytrzymam zaraz..
I z tymi słowami doszła, a ja mogłem jej zasmakować. Pod każdym względem jest idealna.. Cóż, potem muszę ją zabić. Podniosłem się i spojrzałem jej w oczy.
-Chcę cię – szepnęła.
-Jak bardzo? – przechyliłem głowę na bok.
-Nigdy nie pragnęłam kogoś tak bardzo, jak ja teraz ciebie.
-To mi starczy – mruknąłem.
Podniosłem lekko jej biodra i wszedłem w nią jednym ruchem, jęcząc cicho.
-JUSTIN – krzyknęła głośno i zaczęła dyszeć.
Uśmiechnąłem się łobuzersko i zacząłem ruszać biodrami. Nie ma nic piękniejszego niż dźwięk dziewczyny w łóżku, krzyczącej twoje imię. Była taka ciasna.. Mruknąłem i przyspieszyłem ruchy. Mam zamiar pieprzyć ją, aż będzie błagać, bym zwolnił.

Tifanny POV

O mój Boże. Nigdy takiego czegoś nie czułam. Jęczałam głośno jego imię, gdy on poruszał się we mnie brutalnie. Jego rozmiar mnie przerażał.. Ale cholera, był najlepszy w tym co robi. Coś mi się wydaje, że to nie jest nasza ostatnia noc.. Ruszałam szybko biodrami, gdy on zaczął całować całe moje ciało. Uzależnił mnie. Od siebie. Swojego dotyku. Ust. Rąk. Palców. Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam mocno za końcówki. Warknął i pchnął mocniej, przez co krzyknęłam głośno. Czerpał tylko z tego satysfakcję.. Ruszał się we mnie brutalnie, gdy ja ponownie odnalazłam jego usta i wbiłam się w nie z całej siły. Nic na to nie poradzę, że ich potrzebowałam. Gryzłam jego dolną wargę, gdy przejmował nade mną całą kontrolę. Miał mnie tylko dla siebie. Całą, bezbronną. Mógł robić ze mną co chce.
Jęczałam cicho pod wpływem jego ruchów i uniosłam wyżej biodra, jak moje ciało zaczęło sztywnieć.
-Justin, sz-szybciej.
Znacznie przyśpieszył i po paru chwilach doszłam opadając na łóżko. Justin pchnął kilka razy, sam dochodząc. Uśmiechnęłam się, mając zamknięte oczy, a on delikatnie ze mnie wyszedł ,kładąc się obok. Westchnęłam z podniecenia i czułam jak jego ręka oplata mnie w talii.
-Byłaś niesamowita – szepnął mi do ucha.
Pokiwałam lekko głową, nie mogąc nic powiedzieć. Właśnie Justin Bieber doprowadził mnie do orgazmu, którego chyba nigdy nie zapomnę..

Justin POV

To uczucie.. Ten seks był inny niż wszystkie. Nie wiem jak to opisać, ale był inny.. Ale to nadal zawody, kto kogo szybciej zlikwiduje. Sięgnąłem ręką pod poduszkę i usiadłem na niej okrakiem, przyciskając jej pistolet do skroni.
-Wygrałeś – szepnęła, zadyszana.
-Więc pozwalasz mnie siebie zabić? – uniosłem brew.
-Tak, strzelaj.
Przełknąłem ślinę i rzuciłem pistolet na ziemię. Nie zabije jej po takim wspaniałym seksie. Zmarszczyła brwi w zmieszaniu.
-Nie zabiję osoby, która jest taka dobra w łóżku – wyjaśniłem.
-Więc to jedyna rzecz, która trzyma mnie żywą? – zaśmiała się.
-Mmm.. chyba tak.
-Więc cóż.. Chyba nigdy nie wyjdę z tego łóżka – odpowiedziała.
-Mnie się podoba.. – uśmiechnąłem się łobuzersko i cmoknąłem ją w usta, kładąc się obok.

Stchórzyłem. Po raz pierwszy stchórzyłem. Ale wiem, że po następnym seksie, będzie musiała być martwa.. 




_________________________________________
omg*-*
@ontariofuture

~komentujcie i zapisujcie się do informowanych~

piątek, 15 listopada 2013

drugi

Tiffany Pov 

Po tym całym incydencie minął już tydzień,nie wiem czy Justin domyślił się kim jestem,miejmy nadzieje,że nie,bo wtedy nic nie wypali.Zaszłam do subwaya zamawiając dwie wegetariańskie kanapki na wynos,właśnie wracałam ze szkoły i mam zamiar iść do mojej przyjaciółki Destiny. 
Pracowała w sklepie meblowym swojej ciotki,który znajdował się na obrzeżach manhattanu. 
Kiedy już dotarłam na miejsce przywitałam się z nią,miała bardzo krótkie włosy,kilka tatuaży a makijaż zazwyczaj miała bardzo mocny,ale dziś nawet nie miała pomalowanych rzęs,więc wyglądała jak zwłoki człowieka.
Była ubrana w zwykłe marmurowe jeansy i dye tee shirt,a na nogach miała swoje stare poniszczone białe converse. 
-Chwała Bogu,że przyszłaś,umieram.-jęknęła zabierając jedną kanapkę. 
-Wyglądasz jakby ktoś Cię zjadł,wyrzygał a później znów zjadł i wysrał.-przybiłam sobie mentalnie piątkę za to co powiedziałam,uwielbiałam ją denerwować,szczególnie wtedy kiedy była w złym humorze,nie oceniaj mnie to moja przyjaciółka,ale uwielbiam jej wyraz twarzy kiedy się złości,ma takie słodkie nawyki jak marszczenie czoła do bólu. 
-Dzięki Tiff,wyjebałabym Ci,ale przysięgam mam takiego cholernego kaca.-mruknęła opierając łokcie o blat.
-Oh,czyli ktoś tu imprezował..ej czekaj,czemu mnie nie zabrałaś?!-pisnęłam urażona. 
-To było na spontanie,byłam sfrustrowana sprawami z moją ciotką,że nie miałam zamiaru tam siedzieć,dyrektorka zadzwoniła do niej i powiadomiła o mojej nieobecnościach i ocenach.-syknęła mrużąc oczy.-Sama poszłam,nawaliłam się w trzy dupy i obudziłam się na klatce schodowej,pewnie ciotka wywaliła mnie z domu,aż nie ogarnę się.
-Tak Des,po co masz przyjaciółkę,skoro możesz iść się nawalić i spać na klatce schodowej.-wywróciłam oczami. 
Nie wspomniałam o tym,ale Destiny mieszka u ciotki,jej mama zostawiła ją i wyjechała za granice,jej tata mieszka we Francji,jest naprawdę w porządku facetem,często ją odwiedza,chciał ją nawet zabrać,ale Destiny nie cierpi zmian,po za tym była zagrożona z francuskiego i nie potrafi powiedzieć Ca Va? Mam na myśli nie potrafi powiedzieć "Jak się masz?" a co dopiero dogadać się w szkole,na ulicy. 
-Nieważne,opowiadaj lepiej jak sprawy biznesowe.-wzięła kęsa kanapki.-Jakieś nowe zlecenie od Francissco boskie ciacho Burke?-zachichotała.
Destiny ma fioła na punkcie tego latynosa,nie raz wylądowała z nim w łóżku,w sumie ze mną było tak samo,ale omińmy tę sprawę. 
-Oh,tak..I to całkiem niezłą sprawę,mam zauroczyć sobie złego chłopczyka Justina Biebera,mam się z nim przespać,a później złamać jego biedne serce i zniszczę w ten sposób jego gang.-wysunęłam dolną wargę udając współczucie. -Ale to nie wszystko,już spotkałam się z panem złym,całując się z nim w parku.-westchnęłam.
-Pierdolisz?-Destiny powiedziała z pełną buzią,a sałatka wypadała z jej ust.
-Nie,ugh jest mega seksowny,więc skorzystam z tego.W sumie całował też nieźle.-zagryzłam swoją dolną wargę na samą myśl o jego języku,o.mój.boże. 

Kiedy zjadłam swoją kanapkę,wyrzuciłam papierek do śmietnika i usiadłam za blatem na krześle licząc pieniądze jakie zarobiła Destiny,ona musiała zamówić towar,więc postanowiłam jej pomóc,dobra przyjaciółka. 
Gdy zaczęłam robić notatki z dzisiejszych zarobków usłyszałam otwierające się drzwi,uniosłam swoje brwi na osoby,które wchodziły,cała dwójka zasmrodziła całe pomieszczenie papierosami.Zmarszczyłam brwi i wstałam ze stołka.
-Jesteście kurwa ślepi i nie widzicie znaku,że tu się nie pali?Co wy kur-
-Oh,to ty panienko z parku.-zaśmiał się jeden z chłopaków.
Oh kurwa,to Bieber. 

Justin Pov 

-Musimy kupić trochę rzeczy do nowego biura,ale na razie musimy oszczędzać,zna ktoś takie miejsce gdzie można tanio kupić meble?-spytał Jace.
-Oh,ja wiem.-wtrąciła się Jasmine.
-Jezu,Jasmine ile razy Ci kurwa mówiłem,że masz się nie wpierdalać w MÓJ i JACE biznes?-syknąłem zirytowany. 
-Boże,po prostu chcę wam pomóc.-wywróciła oczami.
-Dobra mała mów gdzie.-Jace wyciągnął swojego iPhone chcąc zapisać adres. 
-Niedawno musiałam kupić meble do swojego pokoju w domu Justina,a nie miałam pieniędzy,a bardzo dobre są na Nicholas Ave street. 
-Okej,to chodź Justin,pojedziemy tam rozejrzeć się a w razie czego jutro weźmiemy kasę i pojedziemy kupić. 


Droga tam zajęła nam prawie 2 godziny,do jasnej cholery kurwa uroki Nowego Jorku,pieprz się wielkie miasto.
Chwyciłem paczkę papierosów i poczęstowałem Jace jednym,odpaliłem swojego i podałem mu zapalniczkę,wyszliśmy z samochodu i po chwili weszliśmy do pomieszczenia.
-Jesteście kurwa ślepi i nie widzicie znaku,że tu się nie pali?Co wy kur-
-Oh,to ty panienko z parku.-Zachichotałem widząc tę samą dziewczynę,z którą całowałem się w parku,cholera była ubrana w prześwitującą białą koszulkę,czarne spodnie i białe kowbojki,a jej włosy były związane w wysoki koński ogon.
-Oh,to ty.-westchnęła wywracając oczami.-Zgaś to gówno,tutaj się nie pali,to może spowodować uruchomien-
Zanim dokończyła z sufitu zaczęła lecieć woda,mam na myśli zraszacze,które były tam zainstalowane.
Mogłem zobaczyć jak na twarzy dziewczyny maluje się wielka złość,oh jak słodko. 
-Ups.-zaśmiałem się poprawiając swoje mokre włosy.-A tak przy okazji spoko koszulka.-Zagryzłem dolną wargę widząc jej czarny stanik prześwitujący przez mokrą koszulkę,zaczęła głośno dyszeć i chwyciła mnie za kurtkę tak samo jak i Jace i wyprowadziła nas ze sklepu,przy okazji wypadło jej coś z tylnej kieszeni spodni.To był pistolet,jaka do kurwy dziewczyna nosi ze sobą pistolet,spojrzałem na broń a później na nią a ona w zdezorientowaniu szybko zamknęła drzwi zabierając ją z ziemi i schowała do plecaka. 
-Ty widziałeś co jej wypadło?-spojrzałem na Jace kręcąc głową. 
-Tak.-wzruszył ramionami.
-I co ty myślisz,że to normalne?
-Jasne,w sensie dla niej na pewno.
-A kim ona jest?
-To Tiffany Fray,o tej co Ci mówiłem.
-Czyli co?Mam ją zabić?Pierw bzyknąć?Czekaj co?
-Tak i zrobisz to dziś,jej przyjaciółka robi imprezę w klubie,dziś skończy się dzień panienki Fray. 


Tiffany Pov

Razem z Destiny w moim mieszkaniu zaczęłyśmy się szykować na dzisiejszą imprezę w klubie,moja przyjaciółka nareszcie wyglądała jak człowiek,włosy postawione,czerwona szminka i podkreślone oczy.Była ubrana w obcisłą sukienkę,tak obcisłą,że za pewne co chwile traci czucie w nogach.Nie dość że była wyższa ode mnie to ubrała swoje jeffrey campbell,które spowodowały,że wyglądałam przy niej jak krasnal. 
Za to ja byłam ubrana również w obcisłą sukienkę odsłaniającą połowę ud i swoje zwykłe czarne szpilki,w których mogłabym przebiec maraton,swoje włosy rozpuściłam i ułożyłam je jakoś ładnie. 
Musiałam zrobić dobre wrażenie,miałam na celu Justina Biebera,ale już coś wywąchał,że nie jestem zwykłą nastolatką,brawo,bo moja broń wypadła z tak głośnym hukiem,że nawet Destiny słyszała.

Weszłyśmy do klubu,a w głośnikach było słychać "Love More" Chrisa Browna i Nicki Minaj.
-Kurwa,uwielbiam tą piosenkę.-Pisnęłam i pociągnęłam Destiny za rękę na środek parkietu zaczynając tańczyć,co chwile podchodziłyśmy do baru pijąc drinka,aż w którymś momencie poczułam chłodne ręce na swojej ręce.
-Oh,my się jeszcze nie poznaliśmy,a dużo przeszliśmy nie sądzisz?Nadal nie zdradziłaś mi swojego imienia,ale spokojnie już go znam.-wychrypiał mi do ucha męski..seksowny głos.Odwróciłam się i zobaczyłam go,jego koszulka biała podkreślała jego czarne tatuaże,czarne spodnie i białe supry oraz na głowie miał odwróconego snapbacka. 
-Bieber.-wymruczałam do jego ucha próbując go jak najbardziej podniecić,pocałowałam delikatnie jego czułe miejsce na szyi i zachichotałam cicho puszczając ciepłe powietrze w miejsce pocałunku. 
Zjechałam dłońmi do jego rozporka bawiąc się nim i pocałowałam płatek jego ucha.
-Wiesz,mieszkam niedaleko możemy iść i się zabawić.-zachichotałam cicho na co Justin zjechał dłońmi do moich pośladków ściskając je mocno. 
-Z chęcią,nie zapomnisz tej nocy.-wyszeptał całując mój odsłonięty dekolt. 
Na pewno nie zapomnę..






----

@bextsbieber 

! komentujcie !



sobota, 9 listopada 2013

pierwszy

Justin's POV

-Dobra, ale najpierw musimy ją znaleźć - odezwałem się. Cholera, nigdy czegoś takiego nie robiłem. Muszę się postarać, w końcu, która mi się oprze. Tak, jestem zarozumiały i pewny siebie, ale to życie mnie tak nauczyło. Jak już mówiłem, straciłem kilka osób, w tym moich rodziców. Byłem z nimi bardzo zżyty. Mama była dla mnie, jak najlepsza przyjaciółka, a tacie zawsze mogłem powiedzieć, co mi leży na sercu. Gdy odeszli wszystko się skomplikowało. Zostałem sam z Jasmine. No i jeszcze jedna osoba, która jest w stu procentach najważniejsza.. Gdyby jej się coś stało.. Nie, stop, do tego nie dojdzie. Nie pozwolę.
-Znalezienie jej nie będzie takie trudne, mamy znajomości w tym mieście, więc damy radę Bieber - powiedział Jace.
Nawet nie wiem jak wygląda.. Chodzą plotki, że jest jedną z najseksowniejszych dziewczyn, żyjących na tej ziemi, więc to zadanie będzie jak najbardziej przyjemne. Przygryzłem wargę i wyciągnąłem telefon. Wiedziałem do kogo zadzwonić. Wybrałem numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Odebrał po pierwszym sygnale,
-Yo, Bieber co tam? - odezwał się Frankie. On jest jedyny, który mógłby mi pomóc w znalezieniu Tifanny. Robił o wiele trudniejsze rzeczy. Serio, koleś jest niesamowity. Potrafi znaleźć osobę, tylko dzięki imieniu.
-Musisz mi znaleźć pewną dziewczynę. Przyjadę do ciebie, to wszystko obgadamy.
-Okej, czekam - rozłączył się.
-Ja spadam, pogadać z Frankiem. Do zobaczenia - pożegnałem się.
-Powodzenia - odpowiedzieli zgodnie Jasmine i Jace.
Wziąłem bluzę z kapturem i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu, wsunąłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem silnik, odjeżdżając z piskiem opon. Westchnąłem cicho i skręciłem w daną uliczkę. Jeśli on jej nie znajdzie, to już nikt mi nie pomoże.
Wjechałem do centrum i zaparkowałem przed dużym budynkiem, wysiadając z samochodu. Zawsze mnie dziwiło, czemu jego siedziba mieści się w samym środku Manhattanu. Wrzuciłem kluczyki do kieszeni, do których włożyłem też ręce. Szedłem z głową spuszczoną w dół, gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
-Kurwa, uważaj jak chodzisz, pokrako - mruknąłem, podnosząc głowę. I wtedy pożałowałem. Pożałowałem tych słów, bo moim oczom ukazała się.. Wow, nawet nie wiem, jak to opisać. Dziewczyna, tak, to na pewno była dziewczyna. Była dość wysoka. Miała długie, kręcone i czarne włosy. Miała śliczne oczy koloru brązowego. Ubrana była w białą koszulę, na którą była założona skóra, czarne rurki i buty kowbojki. Oblizałem usta i podrapałem się po karku.
-Przepraszam, że to ja chodzę ze spuszczoną głową jak pokraka - uśmiechnęła się sarkastycznie i położyła rękę na biodrze. Cholera..
-Dasz się gdzieś zaprosić w ramach przeprosin? - szepnąłem i przygryzłem wargę.
-A jak nie dam to co? - uniosła lekko brodę.


Tifanny POV

-Pierdolić to i tak cię wezmę - pociągnął mnie za rękę w stronę Central Parku.
Kurwa, mam spotkanie, nie mogę się spóźnić. Mam spotkanie ze znajomym, który szuka dla mnie pewnej osoby. Justin Bieber. Tak, muszę go znaleźć, uwieść i zabić, bla, bla, bla. Strasznie proste. Frankie na pewno się zdenerwuje, że mnie tak długo nie ma. Nie jest zbyt miłym człowiekiem i ceni siebie strasznie wysoko. Ale cóż, nie dziwię mu się. Jest najlepszy w tym co robi i zawsze zachowuje nasze rozmowy tylko dla siebie. Jest neutralny, dzięki czemu ma dużo klientów. Tylko on może mi pomóc w znalezieniu Justina.
Jęknęłam w duchu i pokręciłam głową. Nieznajomy miał szybkie tempo, więc praktycznie musiałam za nim biec. Szczerze mówiąc był nieziemsko przystojny. Miał potargane włosy, jakby właśnie skończył uprawiać seks, szarą bluzę wciąganą przez głowę i czarne spodnie, które zaraz mu spadną z dupy. Ale rzeczą, która najbardziej mi się w nim spodobała to oczy. Duże, brązowe oczy, które dosłownie rozbierały mnie wzrokiem. Ciągnął mnie ulicami Manhattanu, gdzie o mało co nie wpadaliśmy na ludzi.
Gdy doszliśmy do parku, zwolnił tempo, nadal trzymając mnie za rękę. Zaraz będę musiała iść. Oh, akurat poćwiczę na nim flirt.
-Więc, jak masz na imię? - odezwał się.
-Mało ważne - mruknęłam. Zdziwiło mnie to, że mnie nie znał. Byłam jedną z najbardziej rozchwytywanych dziewczyn w Nowym Jorku, a ten się pyta o moje imię. W sumie, ja też nie wiem jak wygląda Justin Bieber, a każdy go zna. Więc wybaczę mu to.
-Dla mnie bardzo ważne.
-Cóż, masz problem, bo ci nie powiem - syknęłam.
-I po co ta agresja, kochanie? - pokręcił głową, splątując nasze palce razem. Otworzyłam szerzej oczy.
-Kochanie? - stanęłam i puściłam jego rękę - Słuchaj, dzieciaku, nie mam czasu na twój kiepski podryw, bo naprawdę się śpieszę, więc jeśli pozwolisz to sobie pójdę - odwróciłam się i odeszłam.
-Dzieciaku? - warknął i złapał mnie za ramię, mocno przyciskając do drzewa - Teraz ty mnie posłuchaj, suko. Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie dzieciakiem, pokraką lub czymkolwiek innym, sprawie, że twoje życie tu będzie jednym wielkim koszmarem, bo ups, jeśli bym chciał, to bym to zrobił, ale szkoda takiej ładnej twarzyczki, więc zamknij swoje usta, bo przydadzą się do czegoś innego.
Czy on właśnie nawał mnie dziwką?
-Zapomnij o tym - splunęłam.
-To się jeszcze okaże - przycisnął mnie mocniej do drzewa i położył swoje usta na moich. Nie będę kłamać, całował najlepiej na świecie i z chęcią bym to przedłużyła, ale moja duma mi na to nie pozwoliła. Muszę pamiętać, by ją czasem skopać. Odwzajemniłam lekko pocałunek i odepchnęłam go od siebie. Na jego twarz wdarł się ten łobuzerski uśmieszek, który z chęcią bym zdarła, ale wiedziałam, dlaczego tam się pojawił - Odwzajemniłaś mój pocałunek - zachichotał. O matko, jego chichot..
-I co z tego.
-To, że ci się podobało - przekrzywił głowę na bok.
-Może i mi się podobało, ale nie jestem dziewczyną, którą możesz ot tak wziąć sobie do łóżka i która sypia z kim popadnie, więc.. - no w sumie jestem..
-Więęęęc? - przeciągnął.
-Śpieszę się, muszę iść - zerwałam się i wybiegłam z parku. Odwróciłam się po raz ostatni, by na niego spojrzeć. Śmiał się. Cóż.. Pierwszy raz zawstydził mnie chłopak. Boże, co za żenada.
Wleciałam z pośpiechem do budynku, w którym urzędował Frankie.
-Spóźniłaś się, mała - warknął.
-Przepraszam coś, a raczej ktoś mnie zatrzymał - odpowiedziałam pośpiesznie.
-Ten chłopak na dole? - uniósł brew.
-Podglądałeś nas? - krzyknęłam po czym pokręciłam głową - Dobra, nieważne, co dla mnie masz?
-Ten chłopak na dole to twój Justin Bieber - powiedział powoli.
Wytrzeszczyłam szeroko oczy i wzięłam głęboki oddech.
Właśnie całowałam się z chłopakiem, którego mam zlikwidować i kurwa, zabijcie mnie, bo mi się to podobało..



________________________________________________________
Kamila,
@ontariofuture



KOMENTUJCIE~

piątek, 1 listopada 2013

prolog

Tifanny Pov

Widzisz czasem w życiu pojawiają się trudne momenty,kiedy potrzebujesz pomocy.
To był ten moment kiedy pierwszy raz od dłuższego czasu potrzebuje właśnie pomocy,zawsze byłam samodzielna,wszystko
byłam w stanie zrobić,ale kiedy przeprowadziłam się do Nowego Jorku,żeby mieszkać sama w jakimś małym apartamencie w sercu
Manhattanu.Moi rodzice i brat niedawno zginęli w wypadku,a raczej zamachu na ich samochód.Jechali do mojej rodziny w 
San Francissco,tam gdzie się urodziłam.Moja rodzina nie przepadała za mną,a moje uczucie do nich było takie same,także 
nie miałam zamiaru jechać tam i słuchać,że mogłabym już wziąć się za siebie,bo mam już 18 lat i powinnam myśleć o przyszłości. 
Żyje się tylko raz i nie będę zmieniać swojego życia dla grona staruszków,którzy w moim wieku czytali szekspira czy coś w tym stylu.
Zmarnowali sobie młode lata i tyle.Wracając do mojej rodziny,cała była bandą kryminalistów,wraz ze mną,ale co z tego?Mieliśmy wszystko co
chcieliśmy,chociaż nadal nie mogę pogodzić się z tym,że nie zobaczę mojego małego braciszka,miał zaledwie cztery lata,nic nie rozumiał,był
po prostu małym dzieckiem bawiącym się klockami,samochodzikami i innymi zabawkami,które sprawiały mu niezwykłą radość. 
Moi rodzice?Nigdy ich nie lubiłam,obydwoje martwili się o swoje dupy i biznesik,który kręcili.Moja mama zaszła w ciąże ze mną gdy miała 15 lat,dziecko prawda?
Mój tata miał 16 lat,moi dziadkowie tak naprawdę wychowywali mnie,byli jedynymi osobami,których kochałam wraz z moim braciszkiem.
Moja babcia zmarła 3 lata temu,a mój dziadek rok temu,więc ja i mój brat byliśmy wskazani na moją własną osobę.
Teraz naprawdę potrzebuje pieniędzy,szczególnie kiedy wywalili mnie już z mojej czwartej pracy,z kawiarni u Ottomaneli,pracowałam jeszcze w Starbucksie,Abercombie oraz forever21,jako kasjerka.
Nie miałam zawodu,więc na normalną pracę nie mogłam liczyć..Aż do czasu kiedy znalazłam pracę,w której tak naprawdę dorastałam,jeden wielki kryminał. 
Zabijam ludzi,straszę ich dla pieniędzy,oczywiście nie robię tego na bezbronnych ludziach,tylko na tych co należą to tego gówna znanym jako gangiem. 
Dostaję naprawdę dużą "wypłatę" więc mam się z czego utrzymać i płacić za szkołę.
Do tej pory dostałam dużo zleceń takich jak groźby,morderstwa czy po prostu handel narkotykami,ale teraz dostałam wyzwanie,którego pierwszy raz zaczynam się bać..
Miałam zwabić do siebie Justina Biebera,znanego gangstera w Nowym Jorku,należy do niejakiego gangu,który jest zagrożeniem dla wszystkich innych,a Pan Bieber stoi tam na czele.
Mam się z nim przespać i ołamotać go,by zniszczyć jego silny gang.

Justin Pov

Razem z moimi znajomymi siedzieliśmy w domu Jace'a - mojego najlepszego przyjaciela,omawialiśmy plan jak zniszczyć naszych wrogów. 
Z tego co wiem kilka tygodni temu przyjechała nijaka Tifanny Fray,jest tutaj w tak krótkim czasie,a cały Brooklyn już ją zna,jest ponoć jedną
z najlepszych brutalek jaka mogła być w Nowym Jorku,potrafiła uwieść i zabić w kilka godzin,handlowała jak należy,po za tym wyglądała jak milion dolarów.
Cóż,ale była suką,a to nie dla mnie.Myśląc jak można ją zniszczyc,Jace wpadł na pomysł:
-Zabijmy ją własną bronią.
-Co masz na mysli?-zapytałem marszcząc brwi.
-Ja chyba wiem co ma na myśli.-Jasmine,moja młodsza siostra wtrąciła się do rozmowy wchodząc do mieszkania Jace'a;Byliśmy wszyscy ze sobą tak blisko jak rodzina.
Więc Jasmine wiedziała o moich interesach,ale nie mieszałem ją w to,już straciłem kilka osób przez mój biznes. 
-Nie wtrącaj się mała.-burknąłem karcąc ją wzrokiem za to,że przeszkodziła nam w konfrontacji. 
-Boże Justin,jesteś głupi czy głupi?Jace ma na myśli to,żebyś zabił ją własną bronią tak?Czyli musisz uwieść ją,później się trochę z nią zabawisz i ją zabijesz,co w tym trudnego do zrozumienia?-uniosła brwi krzyżując ręce i opadła na fotel w salonie. 
-Twoja siostra czyta mi w myślach.-zaśmiał się Jace kiwając głową. 
Okej,czyli muszę zniszczyć to małą dziwkę zanim ona zniszczy mnie.