Tiffany's Pov
-Tiffany,błagam Cię rusz się,nie możesz całą wieczność siedzieć w tym pokoju,szczególnie,że wszystkie poduszki są mokre od łez,przypominam Ci,że razem śpimy.-jęknęła Destiny wyciągając mnie z łóżka.Podniosłam się powoli mrużąc oczy na co moja przyjaciółka rzuciła we mnie sukienką i butami na koturnach.
-Cholera,Des to bolało.-syknęłam,a ona pociągnęła mnie za rękę do łazienki.
-Okej,słuchaj mnie..wykąp się,ogarnij,kosmetyki masz w walizce.
-Destiny,posłuchaj teraz ty mnie,nie chcę nigdzie wychodzić,wygodnie mi tam gdzie leżałam.-jęknęłam odgarniając włosy na bok,ale zanim zdążyłam cokolwiek dodać ona przewróciła oczami i wyszła z łazienki zostawiając mnie samą.
Westchnęłam ciężko pod nosem i zdjęłam swoje ciuchy,po czym rozpuściłam włosy.Weszłam do kabiny biorąc orzeźwiający prysznic,wzięłam szampon jabłkowy..ulubiony Justina,uwielbiał kiedy moje włosy pachniały jabłkami,pewnego razu umyłam jakimś zwykłym,obraził się za to.Uśmiechnęłam się na to wspomnienie,kiedy skończyło się to tak,że wszedł ze mną pod prysznic i sam umył mi włosy.
Poczułam łzy na policzkach i zsunęłam się po zimnych kafelkach chowając twarz w dłoniach.
Nie..Nie,Tiffany nie możesz znów płakać,to koniec,odszedł od Ciebie.
Walnęłam kilka razy w ścianę i podniosłam się wychodząc z kabiny.Wytarłam się,wysuszyłam włosy i założyłam czystą bieliznę,pomalowałam się i założyłam swoją sukienkę oraz koturny.
Po parunastu minutach wyszłam z łazienki patrząc na Destiny.
-Zadowolona?Idziemy.-burknęłam i pociągnęłam jej rękę wychodząc z pokoju,przywitała nas jej ciocia Stella,w porządku kobieta,przygarnęła mnie tak naprawdę,kiedy straciłam dom.
Uśmiechnęła się do nas a my odwzajemniłyśmy jej uśmiech,tej kobiecie zawdzięczam dużo,bo to ona teraz mnie utrzymuje,ponieważ skończyłam z gangiem przez to co się stało.
Aktualnie pracuje w starbucksie,ale na pół etatu,mało zarabiam,ale na tyle by kupować sobie potrzebne rzeczy.
-Gdzie chcesz iść?-westchnęła,kiedy ciepłe powietrze walnęło w nią.
Rozejrzałam się po zapełnionych chodnikach na Manhattanie i przewróciłam oczami ciągnąc ją za sobą.
Rozejrzałam się po zapełnionych chodnikach na Manhattanie i przewróciłam oczami ciągnąc ją za sobą.
-Przed siebie,przejdźmy się byle gdzie.-mruknęłam zwalniając tępo.
~**~
Szłyśmy tak z czterdzieści minut,ale zrobiło mi się trochę lepiej.Zaszłyśmy do parku,na którym był plac zabaw,usiadłam na ławce razem z Destiny i zaczęłyśmy rozmawiać o swoich tematach,naprawdę były glupie,ale rozbawiały mnie do łez.
Lepsze te łzy niż od smutku.
Po chwili dojrzałam jakąś małą dziewczynkę..chwila,chwila..to jest..
-Jazmyn!-wyprostowałam się gdy usłyszałam to imię,a najgorsze jest to,że nie trzymał ją Justin albo Jasmine..tylko jakaś inna,wysoka,chuda kobieta.
-Ty zasrany bachorze,jeszcze raz zrobisz mi taką akcje przy Twoim ojcu to Cię zabije,zrozum,żadna Tiffany nie będzie już z tobą mieszkać,tylko ja,Twój tata teraz kocha mnie!-krzyknęła i walnęła ją w ramię i popchnęła ją w stronę dzieci.
-O mój boże.-wyszeptała Tiffany,na co ja zacisnęłam pięści i podniosłam się,ale ręką Tiffany mnie zatrzymała.
-Nie możesz iść jej zabić.
-No co?Destiny,walnęła dziewczynkę,ale jeszcze jaką dziewczynkę..moją dziewczynkę.-szepnęłam zagryzając dolną wargę.
-To nowa laska Justina.-mruknęła przechylając głowę w bok.
-Nieważne,nie obchodzi mnie to,zabieram ją do domu.-syknęłam i wyrwałam się jej szybko podbiegając do Jazzy.
-Hej skarbie.-delikatnie dotknęłam ją w ramię kucając naprzeciw niej.
-Tiffany!-pisnęła radosnie owijając swoje drobne rączki wokół mojej szyi.-Ratuj mnie od tej pani.-szepnęła swoimi malutkimi dłońmi włosy z mojej twarzy.
-Właśnie mam taki zamiar zrobić,pojedziesz teraz do mnie i do Destiny,okej?-szepnęłam rozglądając się czy ta suka nas nie widzi.
Jazzy odpowiedziała mi kiwnięciem głową,wzięłam ją szybko na ręce i razem z Destiny pobiegłyśmy z małą do domu..
Justin's Pov
Mój szef kazał mi iść do Francissca po kasę za towar,nienawidzę tego kretyna,wiem,że z nim mam wojnę,ale cóż poradzę to chory biznes,wszedłem do dużego budynku i wjechałem windą na samą górę.
Zacząłem omijać jakieś biura,aż wreszcie doszedłem do pomieszczenia,w którym zarządzał Burke.
-..no i widzisz nie zrobiła swojego polecenia,więc teraz ma,zgwałciłem ją i jakoś mnie to nie obchodzi jak się czuje,Tiffany Fray oberwała za siebie i swojego chłopaczka,nie zabiła go,to teraz ma,szczególnie również,że schrzaniła sprawę z Cailin,laską Justina,miała ją zabić a nie ratować jego zakichane dziecko,w sumie mogłem ją zabić,ale jej ciało jest za dobre.-parsknął Francissco.
Czekajcie..Czyli moja mała dziewczynka nic nie zrobiła?Wyrzuciłem ją za nic?A jeszcze została zraniona przez tego..KURWA.
no to macie,rozdziały następne będą dodawane co 1/2 dni!
trzymajcie się.
@selenastuffs
Takie coś to mi się podoba :D uwielbiam to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńŚwietnyy <33
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńJustin wie że źle zrobił no i dobrze! Niech cierpi a poza tym czekam nn <3
OdpowiedzUsuńOmg dla czego taki krotki ja chcę dluzsz :) kocham to opowiadanie I czekam na nn rozdział I ten był super <33333
OdpowiedzUsuńKurde zajebisty <3
OdpowiedzUsuńo jezu jaki booski...i dobrze tak Justinowi...mógł ją wysłuchać a nie..czekam na kolejny oby był szybko <33
OdpowiedzUsuńJeeejku :o serio,.kocham to! :3
OdpowiedzUsuńPodoba się i to bardzo ;) Szkoda, że krótki, ale i tak fajny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny;)
jeju świetny rozdział <3 czekam na następny <33
OdpowiedzUsuńxoxox
jujku cudowny rozdział , czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńOMG
OdpowiedzUsuńCudowny!
OMB jaki cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj rozdział ?
OdpowiedzUsuńkocham cie dzięki za dodanie :)
OdpowiedzUsuńświetny ♥
OdpowiedzUsuńjejku genialny rozdział :):)
OdpowiedzUsuńjest genialny tylko dajcie dłuższy :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam:)
OdpowiedzUsuńhttp://believe-and-you-will-see.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do „Liebster Blog Awards”.- Pytania znajdziesz w na moim blogu w notce o nominacji. :)
Genialny ,genialny i jeszcze raz genialny ♥
OdpowiedzUsuńomfg ♥
OdpowiedzUsuńomg cudowny
OdpowiedzUsuń